Minutę wcześniej, była jeszcze szansa:
jednym gestem, mogłem zrobić szczelinę,
przez którą dałoby się trzymać cię za rękę.
Znalazłbym jakiś sposób, byle tylko poruszyć
twarz, pochyloną teraz za nisko na mój krzyk.
Minutę poźniej, spokojnie minąłbym barierkę
i ludzi - jak mewy - zlatujących się nad ciało,
tak niezdarnie wkomponowane w ulicę.
Może nawet zachowałbym szansę na sen,
gdybyś nie stężała we mnie pośmiertnie.
16 VII 2008
|