Łojezu! - padło z ust wielce szanownego literata i leży,
jednocześnie stoi pod wierszem jak strach na czytelnika.
Z niego, już taki wróbel - jak zobaczy stracha, to nie usiądzie.
Popatrzy z daleka, ale - na wszelki wypadek - poleci skubać
gdzie indziej. Autor też takim - łojezu - po mordzie dostaje.
Niby to do wiersza przylepione, ale jakoś na osobę przełazi -
weź powiedz ciotce, że niesmaczne ciastko upiekła. Niektórzy,
twierdzą - wiersze powinny bronić się same. Najczęściej ci,
którzy uwielbiają je kopać. Gorzej, gdy spomiędzy wersów
jakaś pięść wyskoczy i po pysku strzeli. Wtedy, to już sprawa
osobista. Wyciagają argumenty i tłuką się pod wierszem, że -
łojezu!
01 VII 2008
|