Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Keiko
Keiko ceni przedmioty.
W dzieciństwie, ojciec - garncarz, zabierał ją do warsztatu:
uczył napełniać gliniane naczynia człowiekiem.
Przez 20 lat, Keiko, zgromadziła w domu
setkiludzkich pragnień zaklętych w porcelanę.
Pieczołowicie wycierając kurz jedwabną chustką,
wyraźnie wyczuwała pod palcami bezradność,
która sprawia, że człowiek, dla własnego dobra, staje się kamieniem.
Znała to uczucie: nie jeden raz, zamieniano ją w broszkę
i wpięta w klawiaturę posłusznie oddawała spotkanie z kochankiem.
Zgwałcona - nie śmiała potem spojrzeć mu w oczy: chciała tylko spać.
Próbowała wyrzucić je, ale tak trudno przeciwstawić się potrzebie.
Kiedy wczoraj, te wszystkie przedmioty zadrżały
i oszalałe zaczęły biegać po mieszkaniu -
Keiko, krzyczała razem z nimi.
Kici, kici
Jakiś czas temu, mieli jeszcze nadzieję,
że z otworu w niebie wyjdzie Bóg
i zatłucze wszystkie tłuste koty.
Potem, modlili się już tylko o to,
by sparszywiała lśniąca kocia sierść.
I stał się cud - zesłał Pan na koty trąd.
W czwartek, po dziękczynnej wieczerzy,
gdy tarzali się w snach wypełnionych wizjami,
parszywe koty, z nieludzką zachłannością,
zlizywały im z twarzy zbawienie.
Marzec
Dopiero marzec,
a już tyle końców świata było.
Mówią,
że ziemia otrząsa się z człowieka.
Może mają rację.
Z zaciśniętym na gardle portfelem,
zaśpiewam ci kołysankę.
Morze przykryje cię.
Jeśli zdążę -
przytulę.
Igraszki
Kijanki mają duże głowy i cienkie ogonki,
którymi wywijają radośnie na wiosnę.
Uśmiechnięte dzieci przychodzą nad staw,
aby chwytać je i rozbijać o wodę.
Szczęście
Mógł zostać papieżem albo pedofilem,
zbawcą świata, kosiarką do terrorystów.
Mógł czynić cuda drutem kolczastym i spalinami,
dzielić chleb i przełamywać się człowiekiem.
Mógł robić to albo tamto, ale został kominiarzem
i guzik z tego ma.
Smutny wiersz o Cyprianie
Cyprian pisał piękne wiersze,
ale był głodny.
Poezja nie tuczy -
ona dyryguje kiszkami.
Jakże żałobny był to marsz -
pomyślał, patrząc na swoje szybkie wiersze.
A daleko za nim,
na grzbiecie ślimaka,
podążała epoka,
błazeńsko pokrzykując:
Cyprian! Ty grafomanie!
Kreacja
Postanowiła zmienić świat. Był oporny, więc lała pasem.
Dąsał się. Nie wiedziała, że przybrał kształt z przekąsem.
Zachwyt uniósł ją - poszerzył horyzont dla podziwu.
Elegancki jest - pomyślała. A on - wypiął się na nią.
Ludzie
W ubiegłym roku,
wychodziła jeszcze do sklepu.
To tylko sto metrów,
ale pomnożone przez 85 lat.
Siatki, z wiekiem, przestają być stateczne:
potrafią wiele razy rozstawać się z ramionami.
Mimo to, w ubiegłym roku,
wychodziła jeszcze popatrzeć,
jak jedna z drugą obojętność,
uprzejmie skinie głową.
Potem, była już tylko światłem w oknie,
które gasło zawsze około północy.
Od poniedziałku, pali się do rana.
Syn sąsiada powiedział mi,
że żarówka włączona jest także w dzień.
Staram się nie wierzyć,
ale wiele wskazuje na to,
że tam marnuje się prąd.
Śmierdząca sprawa
Wziąłem wczoraj sprawę do ręki,
patrzę - a tam siedzi nos.
To moje! - Krzyknąłem,
chcąc spuścić go na kwintę,
ale zadarty kręcił się i czegoś chciał.
Musiałem dać mu przytyczka - wtedy odszedł.
Mam cię w sobie! - Krzyknął z oddali.
- Jeszcze tu wrócę i powęszę!
Ohyda
to ohydne
Jola urodziła kurczaka
wszyscy gratulują
ciekawe
dostał klapsa i ryczy
Jola przymierza go do piersi
niech wie że jest ssakiem
gdyby były dwa
mogłaby zrobić z nich biustonosz
niestety
w oczy rzuca się brak symetrii
niebawem
przyjdzie czas na tresurę
wiedza i dyscyplina
2 + 2 = 4
co w dowolnym przekładzie oznacza
jak zniesiesz 10 jaj to jedno jest twoje
veni vidi vici powiedział ktoś
a potem zrozumiał że to przypadek
ale kurczak i tak będzie miał z tego powodu przechlapane
siadaj pała
póki co
nassał się i śpi
niespokojnie wierzga lewą nogą
śni o zadzierzgniętej na szyi pępowinie
za późno kochaniutki
cip cip cip
zostaniesz oskubany
jakie to ohydne
Ciach
Człowiek przyjdzie, posiedzi trochę, porozmawia.
Pozagląda do szafy - poprzekłada.
To zerwie, tamto powiesi - przemebluje.
Bajkę posadzi - podleje, potem, pójdzie gdzieś - zapomni,
i już na miejscu bajki rosną wątpliwości, rozpychają ściany -
trzeba siedzieć -pompować myśli w porozciągane minuty.
Pierwszy raz, jak zapomni, to potem jeszcze wróci.
Obrośnięty szpilkami przytuli się jak jeż do jabłka.
Dziwi trochę ta broda, drapie tajemnicza kanciastość,
w tej, poprzednio, tak doskonale przylegającej figurze.
Z przedziurawionego oczekiwania wyciekają pytania -
woda na młyn kręcenia głową i wzruszania ramionami.
W końcu, człowiek spływa po klamce - zatrzaskuje za sobą obecność.
Nawet, jak już pójdzie - to i owo zostawi.
Rzeczy leżą, dziobią i przypominają.
W tej rozdętej przestrzeni, oczy, jak muchy,
latają od ściany do ściany, obwąchując bałagan,
który - paradoksalnie - posprzątać możę tylko kurzem,
bardzo leniwa sprzątaczka.
Po godzinach
Koniec rozsiadł się na świecie podstępnie - w środku nocy.
Jak każdego ranka, rozćwierkane budziki odłączyły ludzi od snu.
Dziób, dziób, dziób - zaśpiewały wesoło uśmiechnięte wskazówki.
Człowieki zamerdały dyscyplinami i skocznie potańczyły do łazeinek.
Przed lustrami funkcje w twarze wklepujać, w międzydziobie,
lassa na kanapki zarzucali, żeby na kuchni zaoszczędzić.
Zebrani, gotowi, otwierają drzwi- patrzą, a zewnątrz nie ma.
Ars poetica esperanto tfuu
część I - Siemanaro
tak to jest
o ten się oprzesz
tam - tam bum
na tamtym potkniesz
łubudu bęc
życie rzuca
jak - byle
gdzie - kolwiek
kogo - się da
część II - Samurai tusepuku
tego możnarzuć
balona wrobić
z niego niccpoń
ta-ka-gu-ma-czy-to-cia-pa
pił - łój -jeż
kieł nad rugim
alboda
w
i wyj-jeż
bywa
część III - Romantica
chaotycznie się potyka
na kamykach i utyka
ciągle czas czka i coś cyka
czy siak czy tak czyha cisza
i chłopczyka i dziewczynę
z czasownika za czuprynkę
za kołnierzyk do śmietnika
dupataka romatica
część XXXVI - Ocenzurowano!
ja też pęd ędzę
dokądkolwiek byle prent ędzej
kogokolwiek napopotykam
mijam znikam lub to on znika
znikąd i do nikąd zmykam
przemy come to me
część ostatnia - Spadaccio
eszcze ędzę
uję ęd
i co z tego
i the end
Wesoła nowina
Przybyli trzej królowie -
przynieśli to i owo,
pokłonili się, pogadali - odeszli.
Jezus wyjrzał ze żłobka -
złoto, kadzidło i mirra -
nie ma grzechotki - zakwilił.
Herod miał długą brodę
i paskudne myśli.
Brodą czyścił korytarze -
myśli, pakował w żołnierzy
i wysyłał do matek.
Puk, puk, puk!
Pobawimy się w kotka i myszkę -
pomyślał mały Jezus, usypiając na grzbiecie osiołka.
Nie do każdego domu zapukał wyedy anioł.
Coś spada
Nie nadążam. Wczoraj kopnąłem artystę.
Myślałem - obszczymurek, ale - nie -
on penisem nanosił sztukę na ścianę.
Lofe Angelica - wycedził, czyli moczem
też można śpiewać serenady. Uciekłem.
Schowany za szybą, obserwuję inflację.
Wyraźnie widać ją po zmroku.
Zima, to jeszcze jakoś ukrywała.
Teraz, przybita do plusa, zwisa i kapie,
soo peel traci spokój z topniejącym śniegiem -
to naturalne.
Wiem, że logika obrazi się
lub nawet będzie bardzo zła,
ale powiem to i powiem to, i powiem:
Dopiero wiosna lepi prawdziwe bałwany!
Ciach
Człowiek przyjdzie, posiedzi trochę, porozmawia.
Pozagląda do szafy - poprzekłada.
To zerwie, tamto powiesi - przemebluje.
Bajkę posadzi - podleje, potem, pójdzie gdzieś - zapomni,
i już na miejscu bajki rosną wątpliwości, rozpychają ściany -
trzeba siedzieć -pompować myśli w porozciągane minuty.
Pierwszy raz, jak zapomni, to potem jeszcze wróci.
Obrośnięty szpilkami przytuli się jak jeż do jabłka.
Dziwi trochę ta broda, drapie tajemnicza kanciastość,
w tej, poprzednio, tak doskonale przylegającej figurze.
Z przedziurawionego oczekiwania wyciekają pytania -
woda na młyn kręcenia głową i wzruszania ramionami.
W końcu, człowiek spływa po klamce - zatrzaskuje za sobą obecność.
Nawet, jak już pójdzie - to i owo zostawi.
Rzeczy leżą, dziobią i przypominają.
W tej rozdętej przestrzeni, oczy, jak muchy,
latają od ściany do ściany, obwąchując bałagan,
który - paradoksalnie - posprzątać możę tylko kurzem,
bardzo leniwa sprzątaczka.
aaaaaaaaaaaaaaaaaaa
|
|
|
|
|
|
|
Desperaci 11613 odwiedzający |
|
|
|
|
|
|
|