Mówili, że wyrosła jak fasolka - spod ziemi. Wychodzi na to, że wychowały się razem, a teraz jedna, drugą zjada. Dla mnie to dziwne, ale przyroda nie takie figle płata. Złozyli ręce jak do modlitwy, jednak trudno było kręcić nosami. Teraz porozkładali je i są jak książka otwarta na ilustracji pytajnika.
Skąd wzięła się ta sarna w ogrodzie? Pewnie przyszła z lasu, ale nie o to chodzi w tym pytaniu. Ważne jest - dlaczego akurat w naszym. Wszystko ma swoją przyczynę, więc sarna też nie przyszła bez powodu. Może Bóg zesłał plagę saren, a to tylko straż przednia? Tak, czy siak - trzeba coś z tym zrobić. Po naradzie, opracowali antidotum w postaci psa. Już cieszą się na myśl, jak zrzednie jej mina. Odwet za podgryzanie cudzej pracy nie moze być łagodny.
A babka, w przerwie między pacierzami powtarza, że to nie sarna, ale diabeł fasolkę ponadgryzał. Podobno, zezłoscił się za to, że ona tak bezgrzesznie wspina się do nieba. Dziś już nikt w takie bajki nie wierzy - zacierają ręce i ostrzą psa. W zakamarkach szepczą, że babka oszalała.
|