Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Odkad stanął pod sklepem na etacie żula, wyciaga rękę jak po swoje. Kiedyś wział winę na siebie. Podobno wtedy Bóg podmienił nasze losy. Składałem ofiarę: brał jak leci - ciągle było mu mało i szedł jak cień. W Antwerpii zapadł się pod ziemię: na górze było zbyt wiele pracy.
Wczoraj pojawił się przy obiedzie: liczył na obiad - dostał tylko apetyt. Wieczorem położył się obok łóżka - miałem mały sen i nie starczyło na dwóch. Dzisiaj, pod sklepem, powiedzieli, że już dawno wyleciał z roboty: dyscyplinarnie zwolniła go śmierć. Ja jednak wiem, że zmartwychwstał i chce mnie zbawić po swojemu. Nic dziwnego - zawsze był nienormalny.
10.07.2008
|
|
|
|
|
|
|
Desperaci 11689 odwiedzający |
|
|
|
|
|
|
|