Żurawie odleciały niosąc jesień w dziobach,
a za nimi zima postawiła śnieg jak kropkę.
W nowym zdaniu nie ma miejsca dla nas,
może będzie trochę w nowej strofce.
A jak nie, to wiosną się stopimy -
dwa bałwany posypane słońcem.
Będą po nas tylko grudki węgla czarne
i marchewka, którą zając czas pogryzie.
Kto nie umie szczęścia brać, niech płacze.
Już na oknach leży obrus z mrozu.
Nie zobaczę, nie usłyszę i nie dotknę -
w pustym domu, ciszą, samotność mnie kopnie.
|